Koleżanka kupiła sobie niedawno piękny sweter - w kolorze fuksji, mięciutki, puszysty, wełna 100%. Dodam, że sweter, podobnie jak moja koleżanka był w rozmiarze XL, co za chwilę okaże się bardzo ważną informacją ;)
Przyszła
pora na pranie swetra, więc moja koleżanka postanowiła skorzystać z
programu "Pranie ręczne" w swojej pralce, przy użyciu delikatnego płynu
do prania wełny. I to był jej błąd, bo kiedy pralka skończyła pranie i
wypompowała wodę (bez wirowania), wyjęła z niej sweterek chyba w
rozmiarze dziecięcym, albo co najwyżej damską XS-kę...
Nie
udało się uratować sweterka przy pomocy domowych sposobów - nie pomogła
odżywka do włosów, gotowana fasola czy mrożenie. I tak sweterek trafił
do mnie. Na pewno coś z niego zrobisz - usłyszałam.
Odcięłam górną część swetra tuż pod pachami. Odwróciłam tak, żeby dolny
ściągacz swetra był u góry torebki. Z tylnego karczka wycięłam owalne
dno torebki i przyszyłam je do zasadniczej części torebki.
Przednią część karczka pocięłam na nieregularne paski i na przodzie torebki naszyłam je marszcząc i układając kwiaty i gałązki.
Przednią część karczka pocięłam na nieregularne paski i na przodzie torebki naszyłam je marszcząc i układając kwiaty i gałązki.
Odcięłam ściągacz rękawa jednego z rękawów i uszyłam z niego małą klapkę zamykającą torebkę. Zamocowałam zapięcie magnetyczne, podkładając od spodu kawałki naturalnej skóry. Zabezpieczą one zapięcie przed wyrwaniem z filcu podczas otwierania.
Z pozostałej części rękawa wycięłam dwa
pasy, które wszyłam jako obłożenie górnej części torebki. Pośrodku
tylnej części wszyłam klapkę zapięcia.
Na tym etapie torebka powędrowała do pralki. Nie miałam dla niej litości - nastawiłam program na 60 stopni z ekstra płukaniem i wirowaniem. Chodziło mi o to, żeby tak uszytą torebkę jeszcze bardziej sfilcować, żeby stała się grubsza i sztywniejsza. No i mniejsza oczywiście ;)
Zimna woda na przemian z ciepłą i do tego tarcie w trakcie wirowania zrobiły swoje. Torebka się pięknie skurczyła, szwy stały się niewidoczne, aplikacja nabrała wyrazu.
Teraz pozostało mi wszycie podszewki - wybrałam wodoodporną tkaninę we flamingi, którą kupiłam kiedyś w Fabric Shop. Doszyłam jeszcze czarne skórzane ucha i duży czarnosrebrny guzik na klapce.
Dopiero po wszyciu podszewki pomyślałam, że przydałaby się jakaś kieszonka... Nie chciałam wypruwać podszewki, więc zdecydowałam się uszyć do kompletu kosmetyczkę ze skórzanym chwostem.
No i w ten sposób koleżanka zamiast swetra będzie miała nową torebkę ;) Mam nadzieję, że jej się spodoba...
Pozdrawiam serdecznie
Sweterka pewnie żal ale torebka jest odlotowa. Super pomysł.
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie Ewo :)
UsuńTeż mi żal sweterka, ale torebka rekompensuje stratę.
OdpowiedzUsuńTorebka jest cudowna.
Pozdrawiam serdecznie 😀
Dziękuję :) Jutro będzie chwila prawdy, zobaczymy czy się koleżance spodoba... Też ciepło pozdrawiam :)
UsuńAbsolutnie przepiękna!
OdpowiedzUsuń:-*
UsuńRety, jaka świetna! Dopracowana w każdym calu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :)
UsuńUff, mogę odetchnąć z ulgą - torebka z dodatkiem bardzo się koleżance spodobała :))) Tym bardziej, że nie spodziewała się, że dostanie ode mnie to, co zrobię ze jej sweterka, bo nic jej wcześniej o moich planach nie mówiłam :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita jesteś....:)
OdpowiedzUsuńHihihihi ;)))))) Dziękuję :-*
Usuń