Zaczęło się od patyka, który znalazłam podczas spaceru w lesie. Pomyślałam, że fajnie wyglądałyby na nim makramowe piórka. Przyniosłam więc go do domu... No dobrze, przyniosłam w plecaku więcej takich patyków ;) W garażu mam już kosz pełen patyków o różnej długości, wygiętych, z sękami lub śladami kornika - przydadzą się zimą do zabaw z makramą :)
A wracając do tego konkretnego patyka - wyczyściłam go, przetarłam papierem ściernym i pobieliłam. Zaplotłam na nim dwa piórka ze bawełnianego sznurka wędliniarskiego o grubości 2mm, który został mi po ubiegłorocznych łapaczach snu z choinkami. Wyczesałam porządnie gęstym grzebieniem, wyrównałam i lekko usztywniłam spryskując lakierem do włosów.
A że zostało mi jeszcze sporo sznurka, to do kompletu zrobiłam kwietnik naścienny przeznaczony na dwie doniczki.
Żeby kwietnik pasował do zawieszki z piórkami, wybrałam patyk o podobnej grubości, który również pobieliłam, a pośrodku również umieściłam małe piórko.
A tak wygląda cały komplet :) Będzie wisiał na szarej ścianie, więc będzie lepiej wyeksponowany niż na zdjęciu powyżej.
Pozdrawiam serdecznie
Nie wiem co mi się podoba bardziej - piórkowe zawieszki, kwietniki czy... patyk ;) Świetny pomysł z tym kijaszkiem na wyeksponowanie makramowych dzieł.
OdpowiedzUsuń