No i wkręciłam się w robienie skarpetek na drutach :) Swoje pierwsze skarpetki zrobiłam na pięciu drutach pończoszniczych, kolejne już na drutach z żyłką o długości 100cm (metodą magic loop). Zresztą nie tylko w dzierganie skarpet się wkręciłam, bo po prawie 40 latach przerwy w dzierganiu na nowo odkryłam to piękne, relaksujące, a do tego pożyteczne zajęcie.
W ciągu tego długiego czasu wiele się zmieniło. Są dostępne naturalne wełny o wspaniałych właściwościach, a nie tylko skrzypiąca anilana chłodząca zimą i grzejąca latem. Są druty dziewiarskie takie, że właściwie rzecz sama się dzierga. No dobrze, sama się nie dzierga, ale komfort pracy jest tak duży, że dzierga się szybko i z przyjemnością.
Proste druty na których uczyłam się robić zostały praktycznie wyparte przez druty z żyłką o różnej długości. A dodatkowo same druty mogą być wykonane z różnych materiałów - są druty stalowe, aluminiowe, bambusowe, drewniane (np. brzozowe albo hebanowe), karbonowe i pewnie jeszcze inne ;) Żyłka może być przytwierdzona na stałe, albo wymienna i wtedy można dopasować sobie druty do konkretnej robótki, albo zmienić długość żyłki w czasie pracy, nie zdejmując robótki z drutów.
Tak więc, jak już z grubsza zorientowałam się w temacie, to moja natura chomika wzięła górę i zaopatrzyłam się w najróżniejsze druty, które mogą mi się przydać do pracy. Samych drutów pończoszniczych mam chyba ponad 10 kompletów w różnych rozmiarach i z różnych materiałów.
Żeby wyjąć z pudełka 5 jednakowych drutów, nieźle się trzeba było naszukać. Postanowiłam więc uszyć sobie organizer, czyli etui na druty. A oprócz drutów w organizerze mieści się miarka do drutów, małe nożyczki, w przezroczystej kieszonce markery dziewiarskie i licznik rzędów, agrafki, igły ... i jeszcze zostało trochę miejsca.
Do uszycia organizera wykorzystałam kawałki tkanin pozostałych z poprzednich projektów, resztki koronek, organzy, zamek błyskawiczny z odzysku i małą serwetkę szydełkową, której używałam wcześniej jako podkładkę pod kubek. Do uszycia okładki wykorzystałam kawałek płótna, które farbowałam w ramach eksperymentu (nota bene nie do końca udanego) przy pomocy liści i kwiatów.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz